Origami
to klimatyczne, pełne uroku miejsce na kulinarnej mapie Zagłębia. Już wchodząc do
środka uderza nas niesamowity spokój, ład i harmonia. Do uszu płynie cisza i to
jest piękne w Origami. Do tego pyszne jedzenie kuchni wschodniej i można się
naprawdę zrelaksować. Nam aż nie chciało się stamtąd wychodzićJ
Pysznie u Marty
poniedziałek, 21 października 2013
Testujemy dania restauracji japońskiej Origami w Dąbrowie Górniczej!
Testowanie
restauracji Origami odbyło się po raz kolejny w ramach akcji kulinarnej –
Blogerzy Smakują, organizowanej przez portal Urodaizdrowie.pl
piątek, 11 października 2013
Domowa lemoniada cytrynowa
Tak coś mnie naszło wieczorową porą na przypomnienie smaków lata. W tym roku królowała u mnie mega pyszna lemoniada, mogłabym ją pić codziennie, nawet, gdy na zewnątrz nie jest już tak gorąco.
Składniki:
- 1/2 szklanki świeżo wyciśniętego soku z cytrynki (z ok. 3 cytryn),
- 1/2 szklanki cukru,
- 1/2 szklanki ciepłej przegotowanej wody,
- 1,5 szklanki zimnej wody (może być również gazowana).
Przygotowanie:
Wyciskamy sok z cytryn. W ciepłej wodzie rozpuszczamy cały cukier (tu tkwi cała istota, bo w zimnej wodzie nie roztopimy cukru:)). Do dzbanka przelewamy wodę z cukrem, sok z cytryn i dolewamy zimną wodę. Całość należy dobrze wymieszać.
Smacznego!
wtorek, 1 października 2013
Testujemy dania restauracji La Grotta w Katowicach!
Zanim
przejdę do jakiegokolwiek omawiania, oceniania czy komentowania, najpierw
chciałabym się wywiązać z części formalnej, później już będzie mniej oficjalnie
;)
Informacje:
Testowanie
restauracji odbyło się w ramach akcji kulinarnej – Blogerzy Smakują, której organizatorem
jest portal Urodaizdrowie.pl. Zapraszam do śledzenia ich strony, gdyż lista
restauracji na bieżąco się rozszerza i aktualizuje, więc warto!
Lokal,
który odwiedziłam to La Grotta Ristorante & Pizzeria. La Grotta to
fantastyczna włoska restauracja położona na tyle blisko centrum Katowic, by
łatwo się tam dostać nawet spacerkiem po pracy czy zajęciach na uczelni (albo
zamiast zajęć J) i na tyle daleko, by nie dało się poczuć
tego całego zgiełku wielkiego miasta. Jednym słowem – idealnie. Tak piszę, że
miejsce to dobrze położone jest, zapytacie zatem gdzie? Już spieszę z adresem
dla Was i zanotujcie go sobie, bo warto. Otóż smacznie zjecie i nie pożałujecie
na ulicy Wawelskiej pod numerem 3 (tuż obok dworca PKP). Na koniec tego całego
wstępu dodam tylko, że lokal odwiedziłam ze swoim przyszłym mężem Pawłem, który
wykonał część poniższych zdjęć.
Wygląd restauracji:
Schludno,
czysto, ale prosto. Jednym słowem KLIMATYCZNIE. W tle leciała spokojna muzyka,
dookoła unosił się zapach włoskiej kuchni, ściany zdobiły liczne ilustracje w
ramach, a nad oszkloną szafką w rogu zawisło motto „LOVE is a beautiful dream”.
Plus za napis, plus za ramy i plus za prostotę, czyli już trzy plusy ode mnie J
Lokal
dysponuje czterema poziomami. Wchodzimy na pierwszy i mamy do dyspozycji dwa
poziomy w górę i jeden w dół. Paweł stwierdził, że lokal nie jest nudny. Ma
rację, bo stali bywalcy przy każdej wizycie mogą siedzieć w innym miejscu, a
jest z czego wybierać.
Jedyny
drobny minus, który zamierzam wytknąć to papier toaletowy – niezałożony na
właściwe miejsce. Z tyłu położona była wielka rola papieru, a w podajniku…
pusta rolka. Przeoczenie, zaniedbanie? Nie wiem.
Obsługa:
Muszę
przyznać, że obsługa była nad wyraz miła i troskliwa, ale nie przesadnie
uciążliwa. Bywały momenty, gdy czułam się jak gwiazda w tym lokalu, niczym sama
Magda Gessler ;) ale absolutnie mi to nie przeszkadzało. Kolejnym plusem jest
przelewanie napoi do szklanki przy kliencie. Nie wszędzie tak robią, a klient
chciałby przecież wiedzieć, co dostaje do picia i czy jest to zgodne z jego
zamówieniem.
Ponadto,
w La Grotta bywają nawet rodowici Włosi, a obsługa w mig dostosowuje się
„językowo” do ich obsługi. Tu plus za kompetencje językowe.
I
dzwoneczek – ciekawe rozwiązanie informujące kelnera, że danie gotowe – plusik
za dobrą organizację J
Potrawy i ceny:
Coś do picia? O, tak! Już na początku kelner
widział, że długo będziemy myśleć nad jedzeniem… Paweł jako miłośnik herbaty i
kierowca tego dnia otrzymał dzbanuszek pełen dobrej jakościowo, jak twierdził,
herbaty (6zł). Ja z kolei gustuję w winach, co nie zdziwi czytelników mojego
bloga. Mój wybór padł na kieliszek wina Lambrusco Amabile (9zł), półsłodkie,
czerwone, gazowane. I musze przyznać, że nie zawiodłam się, choć na co dzień
gustuję raczej w winach półwytrawnych.
Na
początek zaserwowano nam przygotowany wcześniej SPECJALNIE DLA NAS starter.
„Przygotowany wcześniej” wcale nie oznacza, że czekał na nas cały dzień, aż
łaskawie się zjawimy. Był smaczny, ciepły i świeży. Nie sprawiał wrażenia
odgrzewanego, lecz przygotowanego bezpośrednio przed podaniem. Co to było? Otóż
był to, jak powiedział nasz przesympatyczny kelner, włoski specjał ratatouille.
Znam makarony, pizzę i tiramisu z kuchni włoskiej, ale ratatouille nie, toteż
zapisałam sobie nazwę, by sprawdzić, czym owe ratatouille jest. Słowo to już
wcześniej obiło się o moje uszy, wiedziałam, że to COŚ do jedzenia, coś bliżej
nieznanego. Swoją drogą kojarzy się z bajką o szczurku – Ratatuj - której w sumie też nie widziałam, ale może
po wizycie w La Grotta nadrobię filmowo – kulinarne zaległości J
Zatem
ratatouille to jarska potrawa
prowansalska, która opiera się na składnikach warzywnych, przede wszystkim na
bakłażanach, cukinii, papryce, cebuli i pomidorach. Prowansalska to jednak nie
włoska, toteż kelner nas oszukał, ale darujemy mu to ;) Włoskim odpowiednikiem
ratatuj (spolszczona nazwa też jest akceptowalna) jest peperonata, tzw. bigos
włoski. Pawłowi zdawało się to przypominać leczo. W sumie to niegłupie
porównanie. Takie bezmięsne leczo, za to wyjątkowo smaczne. Do tego
otrzymaliśmy koszyczek z pieczywem. Trzy rodzaje pieczywa wśród których
znalazły się małe włoskie bułeczki oraz focaccia, czyli „ciasto pizzowe z
pieca”, co udało mi się przepisać z ichsiejszego MENU.
Po przystawce nadeszły nasze dania główne.
Jakoś szczególnie długo nie musieliśmy czekać. Paweł, za poleceniem kelnera,
zamówił risotto La Grotta, ja natomiast miałam wielką chęć na lasagne La Grotta.
RISOTTO LA GROTTA (21zł): ryż włoski, kurczak, cukinia, cebula, pieczarki – bardzo dobre i sycące danie, które zawiera wszystko, co potrzeba, czyli porcję węglowodanów, białka, warzywa i wyważony smak. Mnie zdawało się to troszeczkę ostre, ale to raczej wynik zabaw Pawła z wielkim młynkiem do pieprzu, aniżeli złego przygotowania przez kucharza.
LASAGNE LA GROTTA (29zł): płaski makaron, sos bolognese, szynka, ser, filet z kurczaka, sos beszamelowy, całość zapiekana w piecu – smaczne, ale bez rewelacji, chyba bardziej smakowało mi risotto Pawła J
Po jedzonku czas na… dalsze jedzonko, zatem
czas na deser. Nasz wybór to tiramisu
dla mnie i pannacotta dla Pawła.
TIRAMISU (13,5zł) – jak podkreślił kelner „tiramisu własnej produkcji” – miękkie biszkopty, delikatny krem z mascarpone, wyczuwalna nuta kawy i alkoholu, fantastyczne, przepyszne, rewelacyjne i w ogóle NAJ J
PANNACOTTA (12zł) – dobra, bo z malinami, które bardzo lubię, ale nie przebiła tiramisu.
Doskonałym podsumowaniem deserów będą chyba słowa Pawła przed i po:
PRZED: „Tylko nie tiramisu, ja nie chcę tiramisu!”
I PO: „…ale tiramisu było znacznie lepsze” :D
Podsumowując,
restauracja La Grotta zadbała o nasze wszystkie zmysły – ciekawy wystrój i
kompozycje na talerzach nasyciły oczy, muzyka płynęła wprost do uszu, zapach
zaostrzał apetyt, każdy kęs miło łaskotał podniebienie, a smak jest nie do
opisania. Musicie skosztować sami!
Wejscie
Miłe powitanie
Przegląd MENU
cudowny młynek, marzę o takim :)
Przegląd MENU
Herbata
Ratatouille
Ratatouille
Przystawka
Wnętrza
Risotto La Grotta
Lasagne La Grotta
Wnętrza raz kolejny
Pannacotta
i Tiramisu - najlepsze :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)